fot. Michalina Wozniak

piątek, 20 kwietnia 2012

wina, kotlety i śmiech

Od dłuższego już czasu oczekuję tej głupiej, słonecznej, napawającej optymizmem wiosny, a za oknem szaro buro i ponuro, kiedy to nagle, w najmniej spodziewanym momencie leciutki wietrzyk rozwiewa nieprzyjazne cirrusy i do okna pukają pierwsze promienie słońca. To takie miłe. Chcę coś zrobić, ale jak zwykle nie ma czasu, norma.
Rączka mnie boli, brzuszek, główka... to wszystko gówno prawda. Po części z fizyczno-biologicznego punktu widzenia może i tak jest, ale to chyba nie w tym istota. Bywa, jak wiadomo - jestem kobietą, a ta sama nie wie czego chce, więc nie rozwlekam tego tematu, bo też i po co.











 Na deser trochę zdjęć, na poprawę nastroju i własnej samooceny, bo nie dość, że zdjęcia są kiepskiej jakości to i ja wyszłam niespecjalnie, so...  enjoy :-)

1 komentarz:

  1. Na tym polega ich urok, że są niedoskonałe. Trzeba wiedzieć jak nad tym panować i jak rozwijać. To wie Dita Pepe..., ale można podążyć tym tropem.

    OdpowiedzUsuń