Dobry wieczór. Witam Was w ten piękny i niespotykany dzień, jakim jest 29 lutego. W zasadzie o tym, że rok 2012 jest rokiem przestępnym dowiedziałam się dopiero dziś, przez przypadek na matmie pisząc datę przy lekcji. Niby nic, ale intrygujące ile, na przykład, zamieszania może wprowadzić taki jeden dodatkowy dzień co cztery lata. Natomiast tak sobie myślę, gdybym miała wybierać czy chcę urodzić się 29 lutego to... sama nie wiem czy bym chciała czy raczej nie. Zgodnie z moim przysposobieniem i ulubieniem oryginalności nade wszystko zasadniczo powinien mi się ten pomysł podobać, jednakże chyba odczuwałabym pewien niedosyt obchodząc cztery razy mniejszą rocznicę urodzin niż wynosiłby mój faktyczny wiek. Ale mniejsza. W ten weekend będę tak zalatana, a może raczej - powinnam być, że nie wiem w co mam jako pierwsze ręce włożyć... Powinnam sobie wszystko po kolei ułożyć i stosować metodę wszelkich kompromisów z uwzględnieniem faktycznej hierarchii, ale żeby to było takie proste, a co najważniejsze - wykonalne, to już tu nie jest tak różowo. I powoli też tracę swój słomiany, bo słomiany, ale zapał do działania, co również nie jest pocieszające. Tęsknię za wolnymi popołudniami, samotnymi wieczorkami z dobrą herbatą, książką i zerem zmartwień. Z drugiej strony jednak wiem, że jeśli teraz odpuszczę, to nigdy w przyszłym życiu nie zaznam już takiego przyjemnego wieczorku, tylko będę musiała biegać po pięć zmian dziennie i zaharowywać się jak wół. Ojej i znów pobłąkałam z wątkiem gdzieś hen hen daleko. To chyba dlatego, że już oczy mi się mocno kleją i strasznie nie chcę iść jutro do szkoły. Wiem, że nic nie stracę jak nie pójdę, ale ten taki... nie wiem nawet do końca jak to nazwać... niesmak? niedosyt? w każdym bądź razie coś w tym guście pozostaje i wraz z sobą pozostawia wielką szramę na moim poczuciu godności i prawości. Psychomachia jak się patrzy, olaboga.
Wyczaiłam zdjęcia Anety Jarki - kochanego i cudownego fotografa oraz prywatnie niesamowicie sympatycznej koleżanki z niedzielnego koncertu. I na zakończenie tym właśnie Was uraczę. Takie tam nic ciekawego, ale mnie w folkowej wersji tu jeszcze nie było...
Jestem również w posiadaniu kilku zdjęć z ręki Krzysztofa Kuchciaka:
Wyczaiłam zdjęcia Anety Jarki - kochanego i cudownego fotografa oraz prywatnie niesamowicie sympatycznej koleżanki z niedzielnego koncertu. I na zakończenie tym właśnie Was uraczę. Takie tam nic ciekawego, ale mnie w folkowej wersji tu jeszcze nie było...
Jestem również w posiadaniu kilku zdjęć z ręki Krzysztofa Kuchciaka: