Werona. Przepiękna piosenka w wykonaniu 'Ofensywy brunetów' widoczna w linku. Nagranie z Bakcynaliów 2011. Jedyna chyba racjonalna ucieczka na dziś - świat książek. Pięknych magicznych historii, które zawsze kończą się happy endem, taki wymóg ludzkich emocji, cóż poradzić. Lektura na dziś i myślę, że jeszcze na kilka kolejnych dni? Dziewczyna, która igrała z ogniem. Kontynuacja trylogii Stiega Larssona. Co prawda pierwszej części nie czytałam, a paradoksalnie - czytając tę, drugą, żyłam w świadomości, że zatapiam się w lekturze pierwszej części... ale mniejsza. Pierwszą znam z filmu, może to nie to samo, ale zawsze jakiś zarys. Przynajmniej znam perypetie, których przebieg następuje między głównymi bohaterami i chyba coraz bardziej mnie to intryguje. Muszę się czymś zająć, zabić cholerny czas, żeby nie zaprzątać głowy tym, co mogłabym zrobić, żeby się tego cholernego naprzykrzacza pozbyć. Wtargnął w moje życie, rozkochał, poniżył i od tamtej pory robi to regularnie. Jedyna różnica polega na tym, że już nie płaczę. Nie mam więcej łez. Mniej więcej, jak w piosence IncarNations - otóż 'zabrakło łez'. Zaczęłabym jakieś choćby podchody z decoupage, ale nie mam ani papieru/serwetek ani nawet kleju, który muszę jak najszybciej zdobyć. Jak tylko coś zacznę robić natychmiast się tym tu podzielę. A tak na dokładkę z chęcią dodam tu zdjęcie własnej roboty wokalisty 'Ofensywy brunetów', które to zdjęcie- muszę się nieskromnie przyznać - zespół ten umieścił nawet na swojej oficjalnej stronie. Taaak, duma mnie rozpiera ;) Może jeszcze kilka klimatycznych zdjęć tego, co zimą lubię najbardziej - dobrej, ciepłej herbatki i dobrej, wciągającej książki. Do następnego razu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz