fot. Michalina Wozniak

piątek, 24 lutego 2012

imme

Nie byłabym sobą, gdybym po kupnie karnisza nie stwierdziła, że nie podoba mi się on... ale już trudno, będzie jak będzie, w końcu nie może być idealnie. Ale za to nabyłam w tak zwanym międzyczasie cudowny coffee clock, który już był zawisł na ścianie nad drzwiami, także nie ma tego złego, i tak dalej. Korzystając dziś z wolnego do połowy dnia wspólnymi siłami razem z tatkiem powiesiliśmy karnisz... ee.. to znaczy on wieszał, ja tylko pomagałam :p Nie mniej jednak efekt taki sam. Pozostało mi tylko umieścić na nim zasłony i będzie gitara. Resztę dnia zapewne spędzę na misternym wyklejaniu skrzypiec, które któregoś pięknego dnia także zawisną na ścianie jako kolejny bezużyteczny i tandetny łapacz kurzu, mniejsza.
Z organizacją osiemnastki coraz większe problemy, bo nie mam z kim, cena duża i rodzice się łamią. Zasadniczo nie dziwię im się, wszak w tym roku będzie nad program dużo wydatków, ale nie chcę też odpuszczać, bo przecież osiemnaste urodziny ma się tylko raz! I co tu zrobić...
Ostatnio naszło mnie na zrobienie wafli, wyszły całkiem niezłe, poszły niespodziewanie szybko tak, że nawet nie zdążyłam sfotografować niebywałego dzieła kulinarnego. Cóż, będą następne :)

Przeglądając tak bez ustanku zdjęcia Michała Greli dowiedziałam się nareszcie jak nazywa się to, w czym moje oczy się zakochały, mianowicie rozchodzi mi się tu o technikę HDR. High dynamic range. Niesamowitość nad niesamowitościami, zwłaszcza w jego wydaniu. Zapraszam na jego stronę www do obejrzenia (link na dole bloga w zakładce LINKI). A tymczasem na zakończenie kilka fotek by Mera, analogove love, do następnego!








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz